No więc ja napiszę jak było. Oczywiście wiadomo, że zajebiście...ale nie spodziewałem się, że aż tak zajebiście. Jedno mnie tylko mocno zdziwiło. Dlaczego kurcze tak mało osób przyszło do atmosfery ? Z jakiegoś powodu byłem przekonany, że gdzie jak gdzie, ale w Poznaniu przyjdzie najwięcej fanów, a tu takie zaskoczenie.
Ok, to w skrócie było mniej więcej tak jakby momentami na scenę wyszedł Dreamtheater bez wokalisty

jak dla mnie kawałki koncertowe brzmiały o wiele lepiej, niż te studyjne, dało się poczuć ich moc. Zwłaszcza Journey to the end, podczas którego myślałem że Sławek rozwali głową swoje klawisze. Pomieszanie dwóch płyt było strzałem w dziesiątkę. Podczas "Powrotu do przeszłości" pojawiły się wstawki mniej więcej "No Quarter" z repertuaru Led Zeppelin. No i Wojtek wajhował mostkiem jak wściekły, ale wychodziło mu to po prostu rewelacyjnie. Podejrzewam, że gitara po tym utworze wymagała konkretnego dostrojenia

Co jeszcze zapamiętałem...na koncertach Turbo Wojtek wachlował Ibanezami na przemian co chwilę, a tu zagrał całość przy pomocy Żółtego jema i chyba AT100, tak więc dwa wiosła starczyły w zupełności.
Aha...klawisze....rozbawiły mnie przynajmniej do łez , podczas wstawek z muzyki klasycznej, śmiałem się ro rozpuku prawie, jak Sławek przygrywał. Dodatkowo kojarze niektóre utwory były rozpoczynane partiami organowymi, których nie ma na płycie.
Basista raz czy dwa zagrał bardzo ciekawe partie basowe. Swoją drogą, wie ktoś czemu w koncertach nie bierze udziału Arek Malinowski, jeśli chodzi o bas ?
Bobiś miał jedną albo dwie popisówy, dość ciekawe, w bardziej wymagających biciach Wojtek chwycił za pałeczkę i momentami grali we dwójkę

Na koniec zdjęcia, autografy, jednym słowem wróciłem z podpisaną płytą
Chaotycznie trochę opisałem, ale na prawdę nie pamiętam kiedy wróciłem z tak zajebistego koncertu.